czwartek, 1 lutego 2018

DIAGNOZA KORNELII

Czy mogło być jeszcze gorzej?

W grudniu przed świętami telefon:
- Pani Joanna?
- Tak, a co się stało?
- Pani córka Kornelia jest w szpitalu. Straciła przytomność. Ma silne bóle głowy. Proszę przyjechać podpisać niezbędne papiery do hospitalizacji.

Boże mój, ale co znowu, dlaczego, po co, nie jak mam pójść, przecież jestem w łóżku, nie mam nawet jak przesiąść się na wózek.
- Bardzo proszę poczekać do 18.00. Mąż wróci z pracy i podpisze wszystkie dokumenty.
Wysłałam Marikę, żeby cokolwiek się dowiedziała. W tym momencie myślałam, że zemdleję, brakowało mi oddechu. Moja maleńka córeczka...
- Mamuś nie martw się. Z Kornelką już dobrze, już wszystko dobrze, nie denerwuj się. Zrobią jej badania co i jak.
Marika konkretnie i rzeczowo nakreśliła mi sprawę. Żebym tylko się nie denerwowała.
- Jest z nami nasza pielęgniarka hospicyjna, pomaga nam Pani Gosia.
Już mi lżej. Do wieczora jeszcze kawałek czasu, a kluseczka w dobrych rękach. Może za mało zjadła, że zemdlała? Nie mam pojęcia. To niech porobią jej wszystkie badania, wtedy będę bardziej spokojna.
Mąż po pracy od razu pojechał do szpitala. Miła Pani dr wytłumaczyła, że u dzieci w Kornelki wieku tak może być, bo to hormony, bo nie zje porządnie itd.
Uspokoiliśmy się.
Za chwilkę święta, młoda wróci i wszystko będzie dobrze.
Prawie dwa tygodnie przeleżała w tym szpitalu. Ze względu na to, że przebywały tam dzieci
z różnymi chorobami zakaźnymi nie mogłam jej odwiedzać. Serce bolało mnie jako matkę, ale cuda techniki nam pomagały w tej rozłące.
Dzięki Marice i tacie nie czuła się tam taka samotna. Rodzina też naszą maleńką odwiedzała, choć ona bardzo tęskniła do domu.
Dobra Pani dr zdecydowała się zrobić jej rezonans z kontrastem. Poprosiła męża na rozmowę do gabinetu. Nikt nie spodziewał się takich słów z jej ust:
- Podejrzenie guza mózgu, astrocytoma.
Krzysiowi nogi się ugięły.
- Jak mam to żonie powiedzieć, która sama choruje na nowotwory w rdzeniu?
- Bardzo mi przykro. Zarejestrowałam Kornelke do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka
w Katowicach. Na wypisie wszystko Państwu napisałam.
Krzyś wyszedł z gabinetu i bardzo długo siedział na krześle...
Nie wiedział co dalej...
Jak miał mi to powiedzieć, jak naszej kluseczce to powiedzieć, że w jej główce jest jakiś guz
Płakał i patrzył na diagnozę...
Nie wie nikt, co czuje facet, który walczy onkologicznie o swoją żonę od ponad trzech lat, trzymając w rękach diagnozę guza mózgu najmłodszego dziecka, jego maleńkiej księżniczki...

             Chyba postanowił walczyć nadal...o nas dwie. Wrócił, bez mrugnięcia powiedział, że jest podejrzenie u kluseczki, że damy radę, że jesteśmy silni, że przecież już wiemy jak, że mamy siebie ciągle...

Patrzę na niego i serce mi stanęło!!! Nie mogłam złapać oddechu!!!

- Boże, to nieprawda! Przecież ja już mam nowotwory, przecież to powinno wystarczyć, to niemożliwe, no Boże...mało cierpienia!
Boże, a nie możesz tego guza mi dać? Przecież ja już swoje przeżyłam, miałam piękne życie, nic bym w nim nie zmieniła, tylko zabierz od kluseczki tego guza, daj mi go, niech maleńka będzie szczęśliwą nastolatką, niech rośnie zdrowo, niech jej życie toczy się nadal...Boże, czy Ty mnie
w ogóle słyszysz?
Brat bliźniak kluseczki jest już w Niebie, ale ją nam zostaw tutaj, aby mogła żyć w szczęśliwości. Teraz święta, wszyscy oczekują na przyjście Jezusa, a my...? My modlimy się o cud dla naszej księżniczki...

              Madzia...No własnie moja Madzia, pracuje w Londynie w GOSH, ona będzie wiedziała, na pewno.
Wysłałam jej opis rezonansu. Bardzo mądra kobieta, na guzach mózgu zna się najlepiej w całej Europie, specjalistka w tej dziedzinie onkologicznej. Madzia napisała, żeby się nie martwić, bo astrocytoma nie występuje w istocie białej. Trochę zeszło ze mnie zdenerwowanie. Żebym się nie denerwowała, bo to nie wygląda na guza mózgu. Fachowo wszystko nazwała, dała nam nadzieję, wlała otuchę w serce. Moja kochana Madzia. Dzięki  niej nie oszalałam na chwilę przed świętami. Ona tez walczy, u jej malutkiego synka zdiagnozowali guza pnia mózgu. Dlatego ona mnie bardzo dobrze rozumiała. jak mama mamę. Potrzebowałam tego oddechu.
W tym całym szale nerwów, bezradności, smutku najlepiej znosiła to własnie nasza Kornelia. Pocieszała nas, mnie najwięcej. Ciągle powtarzała, że ona da radę, że wie, że to guz w głowie, że jak trzeba będzie wyciąć, to wytniemy i ona będzie zdrowa.
Gdy leżała w szpitalu nie zdążyliśmy jej tego powiedzieć, zrobiła to jakaś inna bezduszna doktor, która akurat miała dyżur. Mieliśmy do niej ogromne pretensje i żal, ale z lekarzami to nie wygrasz.
Nasza dzielna księżniczka była silniejsza niż my wszyscy...
- Mamuś, nawet, gdy będę musiała umrzeć przez tego guza, to chcę teraz żyć normalnie, jak zawsze do tej pory. Nie rozczulajcie się nade mną, kochajcie mnie nadal jak do tej pory i NIE PŁACZCIE!
- Serduszko Ty nasze, jaka Ty już dorosła jesteś. Nawet nie zauważyliśmy tego. Dojrzałość mentalna większa niż nasza razem wzięta. Kochamy Cię bardzo, bardzo mocno.
-No dobra mama, robimy te święta?
- No pewnie kluseczko.

        Po Nowym Roku pojechaliśmy do GCZD, długa droga, długo czekania. dr patrzył i patrzył na obrazy na płytce i nic konkretnie nie powiedział. Zlecił badanie okulistyczne i spektroskopię. Skierowania  nie dal, bo na NFZ i tak długie kolejki. Wizytę zapisał na początek marca, mamy przyjechać z wynikami już.
Okulistę i spektroskopię zrobiliśmy prywatnie we Wrocławiu.
Trafiliśmy na dobrego lekarza opisującego badanie. Poprosił nas do gabinetu, pokazał wszystko, wytłumaczył, że silne bóle głowy są głównie od zatok, że pilnie trzeba przebić zatoki lub usunąć migdały. Guz, który jest przy zatokach to może być torbiel, cysta, że trzeba ją obserwować. Za dwa miesiące znowu rezonans. Może się powiększać lub wchłonąć. Torbiel uciska nerw wzrokowy
 i dlatego może miewać niewyraźny obraz w oku.
Wyszłam z gabinetu i płakałam. tak głośno chlipiałam.  A nasza kluseczka uśmiechnęła się i mówi:
- Mamuś, nie wiem co Wam tam doktor naopowiadał, że płaczecie, ale ja naprawdę jestem silna. Usiadła mi na kolana na wózku, wtuliła się mocno w moją pierś.
- Ale żabko, wszystko dobrze, doktor powiedział, że to jakaś torbiel, że nie trzeba na razie nic wycinać, nic robić w mózgu. Mamusia płacze ze szczęścia.
To był dla mnie najszczęśliwszy dzień, piękny choć lał deszcz, z najpiękniejszymi uśmiechami choć przez łzy.
Pojedziemy do tego dr z Katowic, pokażemy mu opis naszej córeczki.
To była dla nas ogromna próba, próba wielkiej miłości. Jeszce bardziej to scaliło nasza wielką rodzinkę. Wiem, że mogę na nią liczyć zawsze i wszędzie.
To pokazało, jak dzielną mamy córcię. Tą najmłodszą,  nad którą każdy rozstawiał parasol bezpieczeństwa. Szybko dorosła w naszych oczach. Kochamy Cie bardzo nasza" maleńka" księżniczko. Na zawsze.

Ogromne podziękowania dla nauczycieli z Gimnazjum nr 5 w Głogowie, którzy bardzo nam i naszej córeczce pomagali w tym trudnym czasie. Największe należą się dla Pani Ewy, która jest dla Korneli  prawie jak mama. Dziękujemy.

Wszyscy, którzy byli z nami w tym trudnym okresie, za modlitwy, dobrą energię,za wszystko my rodzice dziękujemy. Nosimy Was w sercu.

A Ty nasz najmłodszy kwiatuszku bądź zawsze dobra, szczęśliwa. Ciesz się i korzystaj
 z najpiękniejszych lat swojego dzieciństwa. Bo jesteś naszym Bożym Darem. Jak każde z naszych najcudowniejszych dzieci. Kochamy Was.



P.S. Masz piękna pasję kluseczko.