- Inhibitory bierzesz?
- Tak.
- A to takie zwykłe tabletki. Widziałam na fb.
- Może zwykłe, może niezwykłe. Najważniejsze, że zatrzymują namnażanie komórek nowotworowych.
Zwykły dialog, a tyle niejasności.
Tyle skutków ubocznych niosą za sobą te leki. Nikt nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.
Jak zaczęłam je brać dziesięć miesięcy temu, to mój organizm wariował, szalał.
Mdlałam na zmianę z wymiotami, rozwolnieniem, drgawkami, a nawet atakami padaczki.
Z czasem dochodziły kolejne skutki uboczne. Uczulenia na rękach, nogach. Grzybica w jamie ustnej
i przełyku. Pogorszenie wzroku wypadanie włosów, słabe widzenie, wysokie ciśnienie.
Myślałam, że ataki padaczki, to najgorsze co może trafić się przy tym leczeniu, ale się myliłam
i to bardzo.
S E R C E
Zaczęło szwankować już w sierpniu, ale zwaliłam to na wysiłek.
Ostry ból w klatce piersiowej, duszność, nie mogłam złapać powietrza. Kiedy zbudziłam Krzysia, żeby wiózł mnie na sor, to mi nagle przeszło.
Dałam spokój i dalej sobie żyłam. Ale we wrześniu atak się powtórzył. Był już silniejszy. Trwał dłużej
i mocniej bolało. Jakby ktoś złapał moje serce i chciał je z całej siły zgnieść w ręce.
Oddech świszczał, jakby ktoś położył na mojej klatce piersiowej tonę żelaza.
Dr z hospicjum zapisała mi concor, lecz onkolog powiedział, że najpierw badania, a później leki dobierzemy. Tak więc jutro jadę na badania. Będę miała rezonans, holtera, krew, ekg.
Bardzo, ale to bardzo się denerwuje i boję. Mam stresa,czy inhibitory jeszcze działają, jaki będzie wynik.
Za każdym razem, gdy wchodzę na onkologię, widzę czerwone kanapy, to jest mi słabo.
To okropne uczucie , coś jak mieszanka strachu i śmierci.
W lutym takie omdlenie miałam, że musieli mi podać adrenalinę. Palce sine, usta czarne.
Ja nie panikuje, ja za dużo tam widzę cierpienia i bólu i odchodzenia.
Co jest w tym wszystkim pozytywnego, czego mocno się trzymam?
- Mój onko.
Gdy z nim rozmawiam, to on potrafi rozładować moje napięcie. To on mnie uratował, jak serce
mi siadło.Potrafi żartować, żeby nie urazić człowieka. Pozwala na mm, żeby mniej bolało.
Tam, gdzie inni postawili krzyżyk na człowieku, on do końca walczy. Nie przejmuje się komisją bioetyczną, która depcze mu po piętach.
- CZŁOWIEK - dla dr W jest ponad wszystko.
Jednak można wytłumaczyć pacjentowi po ludzku proces chorowania i leczenia. Można podać swój numer telefonu, żeby pacjent miał kontakt z lekarzem.
U mnie maile i smsy do dr W są bardzo częste.
W międzyczasie konsultuję wszystko z Madzia.
Bardzo żałuję, że mojego onko tak późno poznałam. Tyle rzeczy inaczej bym zrobiła.
Teraz z perspektywy czasu i doświadczenia to wiem, jakie błędy były poczynione we wstępnej fazie mojego leczenia w DCO.
Mam tylko nadzieję, że rozterki mojego serca, to tylko na tle nerwowym, że leczenia nie odwoła, że dam radę.
Że nadal będę miała leczenie i mogła nadal walczyć ze skutkami ubocznymi toksyczności.
Mój dobry anioł napisał dzisiaj do mnie, ze jestem fighterką. Ale daleko mi do tego.
Jestem prostym człowiekiem, choć bardzo bym chciała być silna. Płaczę, roztkliwiam się nad sobą, jestem słaba.
A jak hejterzy piszą do mnie obraźliwe słowa, to ryczę, nie tylko ronię łzy, tylko ryczę.
Czasami użalam się nad swoim losem, bo nie dosyć, że te nowotwory w rdzeniu, to paraliż, to brak pieniędzy z NFZ na leczenie, bo trzeba samemu prosić i zbierać. Ile taki człowiek jeszcze udźwignie?
Dzisiaj trochę pomarudziłam, bo mam niepokój w sercu.
Wiem, że wszystko w rękach Szefa, że On wie.
BOŻE UFAM...
💚