- Cześć Asia.
- Cześć Monia, co tam?
Zawsze tak się odzywam, gdy ktoś do mnie dzwoni.
- Będzie koncert patriotyczny w naszym kościele dla Ciebie. Wszystko zorganizowałam. Ty masz się tylko pojawić.
- Monia, normalnie szczęka mi opadła na klatkę. Nie wiem co powiedzieć.
- Nic Asia. Cieszę się, że mogę pomóc. Załatwiłam jeszcze dzieci i młodzież, która będzie grała na skrzypcach ze szkoły muzycznej.
- Monia, mi dech zaparło.
- Będzie dobrze.
Tak, będzie dobrze.
Słowa Moni, mojej przyjaciółki jeszcze z Oazy ciągle brzmią mi w uszach. Znamy się już tak długo, że zatraciłam ile to lat. Razem na Oazy letnie, zimowe, była moją animatorką, z ksywą Zadyma. Wszyscy wiedzieli, że gdzie się pojawi Zadyma, to coś się dzieje, wszystko na głowie stoi, normalnie armagedon wszechobecny. Moja kochana animatorka na trzech stopniach oazowych. Pięknie śpiewała, grała. Z Tomkiem M tworzyli cudny duet, który można było słuchać godzinami. Spotkania w piątki na Adoracji, czuwaniu, wyjazdy modlitewne. To było moje życie - życie nastolatki.
Choć nasze drogi rozeszły się na jakiś czas, Pan Bóg znowu je skrzyżował. Idziemy razem.
Podobnie jak kiedyś znowu słucham jak pięknie śpiewa. Teraz już głos nie jest taki , jak wtedy, gdy mieliśmy po piętnaście, siedemnaście lat. Teraz jest mezzosopran, dopracowany, wyszlifowany
w każdym calu. Piękny dar od Boga, a Monia potrafi się nim dzielić.
- Ciociu, będzie koncert u nas w szkole. Organizujemy dla Ciebie , taki na ludowo. Zgadzasz się?
Chwilę po telefonie od Moni zadzwoniła moja chrześnica.
- Ależ oczywiście żabko. Pewnie, ciocia się na wszystko zgadza.
- No to dobrze ciociu, to załatw ciasta, resztę my i będzie dobrze.
Tak, będzie dobrze.
Moja Sarka. Dopiero była taka maleńka, dopiero trzymałam ją do Chrztu Świętego, a ona zaraz osiemnaście lat. Taka rezolutna z niej dziewczynka. Mądra, piękna, potrafi wszystko ogarnąć. To nie pierwsza jej akcja dla mnie, można powiedzieć, że wprawiona jest, bo ciągle coś organizuje dla swojej cioci. Zawsze powtarza, że jak coś będę potrzebowała, to mam jej napisać. Ale jak mam w to wciągać dziecko, przecież musi się uczyć, zdać maturę i dostać się na swoje wymarzone studia.
Jest mi bardzo niezręcznie. Kocham ją , bo jest taka nasza.
- Mamuś! Mamuś!
- Co kluseczko?
- Organizujemy dla Ciebie kiermasz świąteczny. Będzie w naszej szkole, w naszej mundurowej.
Cała w skowronkach przyszła ze szkoły moja najmłodsza pociecha. Myślałam, że serce wyskoczy mi z gardła. Zaniemówiłam. Nasza Pani organizuje. Ty się niczym nie martw, będzie dobrze.
Tak, będzie dobrze.
Który to raz usłyszałam już? Mam deja vu? Już wiem, że jak słyszę zdanie, że będzie dobrze, to tak naprawdę jest. To jest jakieś szczęśliwe, dobre zdanie. Ksiądz mi powiedział, że słowa mają ogromną moc. Można nimi dużo złego i dobrego wyrządzić. Siedzę i patrzę na moją już nie tak małą kluseczkę i zastanawiam się, kiedy ona taka dorosła się stała. W tym mundurze wygląda tak dorośle.
- Mamo, jak Kornelia mówi, ze będzie dobrze, to tak będzie.
Powiedziała moja środkowa latorośl. Widzę, jak bardzo są zżyci ze sobą. Jako starszy brat kluseczki zawsze stawał w jej obronie, no i nadal to robi. Patrzę na nich i w sercu mam taką nieopisaną radość, jakby mi z wnętrza jakieś światło biło. Już wiem, że nawet, kiedy nas braknie, to rodzeństwo zawsze będzie się wspierało, będą się razem trzymali. Jestem o nich spokojna.
Jak nie wierzyć w cuda, kiedy one dzieją się na każdym kroku. Kiedy widzisz wokół tyle dobra i miłości, kiedy każdy wyciąga do Ciebie pomocną dłoń?
Ja wierzę, mocno wierzę, że dobra jest mnóstwo, jest jego ogrom. Trzeba czasami zapukać do serca człowieka i wydobyć to dobro, które może tam drzemie głęboko ukryte.
Dziękuję Ci dobry Boże, że dałeś mi tylu dobrych ludzi, że otwierasz ich serca, że pomimo jesieni
i deszczu my możemy spoglądać na dobroć tylu pięknych serc.
💚

