Czy śmierć jest końcem życia? Czy to boli?
Wróciłam dopiero ze szpitala, z onkologii. Obok mnie leżała Alicja.
Musiała być piękna przed chorobą.
Odchodziła...sama...
Widziałam w jej oczach smutek, zmartwienie i wielki ból.
Ale nie taki ból ciała, ale inny, ból odchodzenia.
Wątła kobieta, która tak smutno na mnie patrzyła....
Pielęgniarka oddziałowa pozwoliła wejść rodzinie i pożegnać się z Alicją. Płakali, tulili ją.
Kochali się bardzo.
Przez koronawirusa mieli niewiele czasu na pożegnanie. Ale widziałam, że byli wdzięczni oddziałowej za te ukradzione chwile miłości.
Zwykły gest człowieczeństwa sprawił, że człowiek uwierzył, że na świecie jest jeszcze dobro.
Wirus zabrał nam tak wiele, tyle żyć, odruchy człowieczeństwa, ludziom zarobki.
Czy jest coś dobrego, co się stało?
Nie.
Brak dostępu do badań, do leczenia, do lekarzy.
Alicja zachorowała w styczniu. Wszędzie tylko telefonicznie porady lekarzy.
Nie zdążyła, rak był silniejszy, szybszy, sprytniejszy...
Czekam teraz na wyniki rezonansu. Miałam zrobiony cały kręgosłup i głowę.
Onkolog nie odpisuje, a ja umieram ze strachu.
Z badań krwi wyszło, że nerki zniszczone i wątroba.
Bardzo się boję, bardzo...
Chyba złe myśli dominują w mojej głowie.
Nie potrafię się zebrać w tym wszystkim...
Za długo wszystkiego, bólu, cierpienia, walki o zdrowie, życie...za długo
Boże czuwaj nad tym wszystkim, proszę...
Ja Asia.