Czym jest choroba onkologiczna?
Bardzo trudno na to odpowiedzieć. Znajomi często pytają;
- Ja bym nie dala rady jak Ty.
- Nie jestem taka silna.
- Bardzo długo już chorujesz, jak dajecie sobie z tym radę?
No właśnie. Jak?
Zaczęłam chorować w 2014 roku, czułam się wtedy jak...nowy pracownik, który bez szkolenia został wrzucony do wielkiej machiny korporacji.
Weszłam...
Nikogo nie znałam, byłam zagubiona, wystraszona, zlękniona płakałam...
Nie było nikogo, kto by mnie wziął za przysłowiową rękę i poprowadził po terminach, kierownikach, boksach. Nie wiedziałam do czego służą te wielkie maszyny, kable, dlaczego ludzie ciągle tak szybko chodzą, biegają.
- Przepraszam, gdzie mam iść z tym papierkiem?
- Nie wiem, też dopiero tutaj weszłam.
- Boże mój kochany, jak się w tym wszystkim odnajdę? Gdzie mam pójść? Do kogo?
Straciłam mnóstwo tak cennego czasu w tej korporacji na szukanie kogoś, kto mi pomoże, podpowie, gdzie i do kogo się udać.
W ostatniej chwili mojego życia w tym całym zamieszaniu złapał mnie za rękę ważny dyrektor, jeden z wielu, który uratował mi życie. Pokierował na początek, jednym słowem wprowadził w ten wielki świat onkologicznej korporacji. pomalutku odkrywałam jej zakamarki, poznawałam znajomych, przyjaciół. Wszyscy bardziej, lub mnie doświadczeni jak i ja.
Poznałam moją Madzię UŁ, która pokazała mi te wszystkie zakamarki, wskazała dyrektorów,
co oznaczają maszyny, do czego służą kabelki, po co tyle boksów w tym świecie.
Nikt już nie zwróci mi mojego straconego czasu, czasu, gdzie mogłabym teraz chodzić, może nawet tańczyć...nikt...
W tej korporacji jest mnóstwo ludzi, zagubionych jak ja na początku, zrozpaczonych.
Mnóstwo dobrych, odchodzących...
Przyjaźnie zawiązywane są na wieki.
Każdy próbuje się " jakoś'' odnaleźć. Nie każdy zdąży...
Podaję rękę Irence, następny przyjazd...Irenka odeszła już z korporacji...
Izunia oblatana taka po tych boksach, uśmiechnięta. Przytula mnie do piersi, ja na wózku,
ona filigranowa taka, śmiejemy się, żartujemy z naszych towarzyszy, którzy nam towarzyszą.
Kolejne spotkanie- jest nadzieja dla Izuni, jest, naprawdę. Na kolejne już nie mogę przyjechać, ledwo oczy otwieram, leżę w łóżku nie odróżniając dnia od nocy. Lecz na następne spotkanie jadę i myślę sobie:
- Pokażę Izuni nową chustę, taką z portalu, za grosze, która wszystko zakrywa.
Odeszła...zostawiła piękne wspomnienia i mnie, taką, która o niczym nie wiedziała.
Nie kazała nikomu mówić, żebym się podniosła i znowu do walki miała siły...Toż to cała Iza.
Ciężko się przyzwyczaić do odchodzenia znajomych, kolegów, przyjaciół. Są naszą cząstką w życiu. Ale wiem jedno.
Kiedyś, gdy ja będę musiała odejść z tej firmy, to oni mnie powitają tam, po drugiej stronie.
W końcu przyjaźń zobowiązuje.
Chciałabym życzyć wszystkim ludziom, naprawdę wszystkim, żeby nigdy nie trafili do tej korporacji.
Aby każdy był zdrowy i szczęśliwy.

