piątek, 17 sierpnia 2018

TURNUS REHABILITACYJNY

W końcu mój mąż spakował nas na turnus.
- No, mam nadzieje, że nic nie zapomnieliśmy. Skarbie pomyśl, żeby wszystko dopiąć.
- Oj tam , zawsze można dokupić.
- Mamo,  psy tez już spakowane.

Wyjeżdżaliśmy na turnus rehabilitacyjny, a zapakowani, jakby do przeprowadzki. najważniejsze
 - to moje leki, pampery i podkłady, wózki i milion przyrządów.
Tak się cieszyliśmy, że to będzie rehabilitacja połączona z wypoczynkiem.
Na miejscu okazało się, że pokój niedostosowany dla wózka, ciasno. Łazienka ciupinka , że wózek się w niej nie mieścił. Byłam w takim szoku, że nie wyobrażałam sobie tak przebywać przez dwa tygodnie.

- Nie martw się skarbie, poradzimy sobie, najważniejsze, że będzie rehabilitacja.
 Ja nauczona widzieć życie w ciemnych barwach przytaknęłam Krzysiowi.

- Ok. Zobaczymy.

Jak zwykle miałam rację.

Podjeżdżam do sali ćwiczeń, a tam wychodzi fizjoterapeuta i opowiada mi na zimno, że :

DLA TAKICH OSÓB JAK PANI MY TUTAJ NIE MAMY REHABILITACJI !!!

- Czyli jakich?  pytam
- Na wózkach z rakami! Wykrzyknął.
- Matko, co to znaczy? Dostaliście moje papiery, wiedzieliście co i jak. Dzwoniłam i pytałam od października, czy aby na pewno. Co tutaj się dzieje! Teraz jak już przyjechałam, jest sierpień, a Pan mi tutaj takie rzeczy opowiada.
- Idę do kierownika.

Opowiedziałam kierownikowi ośrodka o wszystkim. Kierownik prawdopodobnie zwolnił fizjoterapeutę w połowie turnusu, a może tylko na czas mojego tam pobytu, nie wiem.
Nie było żadnych przeprosin, nic. Ale i nie było rehabilitacji, jaką miałam mieć w tym ośrodku.
W dodatku Pani dr,  która kwalifikowała nas do niby zabiegów tak naprawdę nie była doktorem, tylko po technikum masażu. A my przez tydzień do niej Pani doktor, a ona nas nie wyprowadzała
 z błędu.
Nikt nie powinien przeżywać takiego znieważania, to był turnus z dofinansowaniem. Kiedyś,
gdy jeździłam na prywatne turnusy to teraz widzę ogromną różnicę. Przepaść. Teraz nie było pieniędzy na prywatny, bo wszystko przeznaczamy na leczenie.
Ja wiem, ze leczenie jest ponad wszystko. Ale, jeżeli nie będę rehabilitować się, to moje ciało stanie się sztywne, szybko zrobią się skostnienia, odleżyny, zapalenie płuc i milion powikłań.

Tak naprawdę to nikt z nas nie wypoczął. Dopiero teraz w domu.

Przede mną jeszcze trudny czas. Kluseczka będzie miała operacje na zatoki. Ale ze względu
 na tę
 " rzecz "w głowie, trzeba ją uśpić. Będę bardzo to przeżywała i mocno się modliła, żeby wszystko było dobrze.
Mamy w Niebie swojego Aniołka, wiem, że będzie czuwał nad swoją siostrzyczką i wróci z sali operacyjnej już zdrowa.

- Wszystko będzie dobrze skarbie.
- Naprawdę?

Mój mąż to taki wieczny optymista, zawsze wierzy w dobro. Ale ufam mu, wiem, że co by się nie działo -  będzie z nami.


💚








1 komentarz:

  1. Taki mąż to skarb. Życzę jak najwięcej uśmiechu i pięknych chwil.

    OdpowiedzUsuń