Wizyta u profesora Olivii uświadomiła mi, że rezonanse, które tak często zlecali mi lekarze, były szkodliwe. Kontrast mógł spowodować przerzut nowotworu. Bardzo mi było przykro, ponieważ żaden z tych lekarzy nie poinformował mnie o tym. Onkolog z Gemelli powiedział, że nie mogą przeprowadzić radioterapii, gdyż grozi to kolejnym paraliżem. Wycięcie drugiego nowotworu również jest niemożliwe, ponieważ moje ciało już sparaliżowane może tego nie przeżyć. Tak więc należy się rehabilitować i obserwować, czy nie ma pogorszenia. We wrześniu mam ponownie lecieć do Rzymu na badania
i konsultacje.
W marcu polscy lekarze zaproponowali mi wycięcie i radioterapię drugiego guza
w rdzeniu.
- Tylko tyle możemy Pani zaproponować.
- Niemożliwe panie doktorze, przecież coś musi być, co pomoże mi dłużej żyć.
- Trzeba go szybko wyciąć, żeby dalej nie dawał przerzutów.
- Ale ja się nie zgadzam, ja poszukam gdzieś za granicą, gdzieś, gdzie mi pomogą, że może dłużej pożyję.
- Pani Joanna, na całym świecie są takie same procedury leczenia wyściółczaków. Nie ma sensu męczyć się.
- Ale ja się nie męczę, ja chcę żyć. Znajdę kogoś, kto mi pomoże.
- No to już Pani decyzja. Ale zostanie Pani bez leczenia.
Znalazła mnie Gosia, ona dotarła do profesora. I myślę, że to, co napisałam w nagłówku:
" Lecę do Włoch po życie " to była prawda.
Nie poddałam się tutaj w Polsce operacji, bo pewnie bym jej nie przeżyła, nie podali mi ponownie radioterapii, bo penie bym była w stanie wegetatywnym. Ale poleciałam do Gemelli, gdzie dobry profesor wlał w moje serce nadzieję, że mogę tak funkcjonować, dopóki nowotwór jest odgraniczony i jeszcze nie powoduje dodatkowych uszkodzeń neurologicznych. Mam ogromne problemy, gdyż słabiej chodzę, jestem niestabilna w staniu. Ale jeszcze żyję. Nie wiem ile czasu mi zostało, nie wiem jak długo będę w miarę samodzielna. Ale wiem jedno na pewno: każdy nowy dzień jest dla mnie szczęściem, radością, przeżywam go najmocniej jak tylko potrafię, uśmiecham się, przytulam dzieci, kocham męża i dziękuję Bogu, że mogłam się tymi wszystkimi darami cieszyć.
Otacza mnie mnóstwo cudownych i dobrych ludzi, dzieje się tyle dobrego. Zdarzają się chwile mega ciężkie i trudne, to zawsze dziękuję, bo żyję.
Choć zło jest bardziej krzykliwe, to dobro samo się obroni.
Poniżej wstawiam link do Sprawy dla Reportera, w której próbowałam powiedzieć, jak łatwo zostać osobą niepełnosprawną i jak ciężko później żyć takiej osobie.
Zapraszam do oglądania.
http://vod.tvp.pl/25427804/09062016
Witam, zycze duzo sily i zdrowia!! Chcialabym wesprzec Pania i Pani rodzine w walce z "dziadem", moglabym prosic o przeslanie numeru konta wraz z IBAN aby moc zrobic przelew z zagranicy.
OdpowiedzUsuńWciąż o Tobie pamiętam, trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńWitaj Czarny,
OdpowiedzUsuńJa jeszcze żyję ;-) Jak na razie walczę, a co u Ciebie? Długo się nie odzywałeś?
Czekam na jakieś informacje. ;-)