- Jak to progresja doktorze?
- Przykro mi Pani Joanno.
Boże, to niemożliwe, przecież dopiero skończyłam brać inhibitory, tyle cierpienia, leczenia!!!
- Boże dlaczego mnie zostawiłeś, gdzie jesteś!!!
- Nie ma Boga, umarł, przestał istnieć!!!!
Moja rozpacz była tak wielka, tak ogromna, że krzyk o mało mnie zabił. Krzyczałam na zmianę
z płaczem i z wycieńczenia zasypiałam.
Nie można opisać rozpaczy, gdzie dusza umarła, serce się rozkruszyło, a ciało zostało rzucone
w kąt. To taki rodzaj bólu, gdzie człowiek chce umrzeć.
- Nic nie ma sensu, ani leczenie, ani cierpienie, nic...i tak za chwilę umrę, to po co to wszystko...
no po co?...
- Mamusiu, jestem z Tobą. Wszystko ma sens. Wierz mi kochana mamusiu. Jesteś z nami, ciągle możemy z Tobą rozmawiać, przytulać się i Ciebie kochać.
Tak mi powiedziało moje najmłodsze dziecko, kiedy ja chciałam umrzeć. Boże jak bardzo ją zraniłam. Ona jest taka młoda, a tyle musi ze mną znosić.
Miliony dorosłych nie przeszło nawet setnej części, co ona w tak krótkim życiu. Jest bardziej dorosła niż ja. Powinna zostać psychoonkologiem. Byłaby najlepsza w tej profesji.
- Pani Gosiu, chciałabym taki zastrzyk, który podaje się psom, żeby spokojnie zasnęły na zawsze, bezboleśnie. Nie mam już siły, chcę na drugą stronę. Pokonała mnie trzecia progresja i ból. Macie coś takiego w hospicjum? Bo ja chcę to!
- Pani Joanno, to eutanazja. Nie można tak, trzeba żyć.
- Nie trzeba, po co? Wiadomo, że nic nie działa, to po co ma ciągle boleć!
Moja kochana Pani Gosia. Co ona się jeszcze ode mnie nasłucha.
- Skarbie, damy sobie radę. Nie z takich opresji udawało nam się wyjść. Mamy siebie, poradzimy sobie. Wiesz, że Cię kocham.
- Tak!!! Ciekawe jak sobie poradzimy. Guzy wylazły aż na kość guziczną. Rozlazły się po całym rdzeniu, są wszędzie. Nawet w mózgu. Nikt nie daje mi szans, nikt, a Ty gadasz, że sobie poradzimy? jak niby!!!!
Mój mąż. Kochany na zawsze... Czuł się na pewno okropnie, jak to krzyczałam. Przecież to taki rodzaj miłości, że życie swoje można oddać za drugą osobę. A ja tak mu wykrzyczałam.
Nie potrafiłam inaczej.
- Mamuś, gdybyśmy mieli jeszcze raz przechodzić to wszystko, to przeszlibyśmy nawet tysiąc razy, żebyś z nami była. Nie ważne, że na wózku, bo z niepełosprawnością sobie poradzimy, ze wszystkim sobie poradzimy mamuś.
- Wiesz, teraz jesteś zmęczona, życie rzuciło Ci rękawicę na ring. Ty musisz ją podnieść, założyć, otrzeć łzy i pot i kolejny raz stanąć do walki. Tak wiemy, że boli, że spać nie można z bólu.
Ale mamuś, jak włożysz te rękawice, będziesz ciągle w ringu. My będziemy Tobie ten pot ocierać, przebierać nadal pampersy, wozić na wózku. My będziemy zawsze obok, bo jesteś naszą mamą.
Nauczyłaś nas życia, walki. To Twoja siła. To nasza wspólna siła mamo. Urodziłaś się już jako wojownik, to dlatego to życia daje takie boksy. Ale my , Twoje dzieci wiemy, My to wiemy, że włożysz tą wielką rękawicę, podniesiesz się i znowu zaczniemy walkę. Tak teraz jest chwilka czasu dla Ciebie mamuś, żeby popłakać, pożalić się. To tylko kolejna runda na chwilowy odpoczynek. Podamy Ci rękawicę. Jak staniesz do walki, to my razem z Tobą.
Ja Marika, Erwinek, Kornelcia i tata. Będziemy zawsze obok, bez względu na wszystko mamuś, bez względu...
Nie mogłam, płakałam jeszcze bardziej. Kiedy One tak dorosły? Nawet przez to chorowanie nie zauważyłam. Moje kochane dzieci...
Moja rodzina. Najważniejsza, najmocniejsza. Doświadczona niczym bizony w akcji.
Dwa dni wyłączenia, braku wiary, beznadziejności, że nic nie pamiętam, jak w matni niemalże.
Nigdy nie przestanę Bogu dziękować za nich.
W międzyczasie zmarła Angela, koleżanka chorująca na wyściółczaki jak ja. Chorowała dłużej,
też brała inhibitory. Nie zdążyłąm jej odwiedzić, choć jej obiecałam. A jej już nie ma i mam wyrzuty sumienia, ogromne wyrzuty, bo bardzo chciałam ja przytulic, obiecałam jej to...
- Asiu, ludzie nie są gotowi, abyś odeszła.
Słowa Madzi. Ona zawsze wie, co powiedzieć, żeby mnie ratować, dodać otuchy i wiary.
Kiedy ja straciłam wiarę, Ona przez dwie noce szukała rozwiązania dla mnie, jakiejś opcji leczenia. Choć sama ma troje dzieci, jedno bardzo chore. Szukała tylko dla mnie, jejku, niesamowite...
- Asiu, rak boi się ludzi odważnych.
Te słowa Ewy latają mi się po głowie od początku chorowania. Tyle lat były dla mnie jak mantra.
Wbrew pozorom w necie można odnaleźć prawdziwych i dobrych ludi. Czat, na którym obce - acz znajome kobiety, które podnoszą mnie na duchu, pomagają. Dopiero poznałam, ze net, to nie tylko hejt.
- Pani Joanno trzeba znaleźć sobie cele i do nich dążyć. Zawsze jest jakieś wyjście.
Tak mi powiedział mój onkolog, kiedy mu napisałam o tym, jak źle się czuje i chcę już umrzeć.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jest tyle osób, które są obok. Podadzą dłoń, wysłuchają, pomogą, jak tylko są w stanie pomóc. Nie wiedziałam. Ciągle starałam się być twarda, mocna, ale progres w kręgosłupie i guz mózgu mnie powaliły. Jak łatwo można złamać człowieka? Jak szybko można umrzeć z rozpaczy.
Ale z boku są Ci, którym na nas zależy, kochają nas takimi właśnie.
Nie wiem co będzie dalej, bo Krzyś jedzie do Profesora na konsultację.
Kręgosłup, mózg- Prof dużo ma do oglądania. Ale to bardzo dobry człowiek. Już dwa razy uratował mi życie. Zna mnie, moją historie.
Duch Święty natchnie lekarzy, aby pomóc. W końcu kiedyś Jezus mi to obiecał.
Może uda się coś odbarczyć.
Może mój onkolog coś wymyśli?
Tyle pytań, tyle znowu problemów...
Ale zdecydowałam się podnieść tę rękawicę, założyć i być gotową na kolejny pojedynek.
Zawsze i razem z moją.
💚
Asiu! Bardzo mocno Cię pozdrawiam i ślę dobre myśli. Mogę tylko powiedzieć Ci, że Twoja siła pomaga czasem w życiu zupełnie obcym ludziom - takim jak ja. Zawstydzam się, gdy pomyślę jak czasem błahe sprawy wyprowadzają mnie z równowagi...Mogę tylko zapewnić Cię o mojej modlitwie za Ciebie i wyrazić najwyższy podziw za Twoją wolę walki. Z całego serca życzę poprawy i ulgi w bólu, mając wielką nadzieję, że znajdzie się sposób na dalsze leczenie! Ania
OdpowiedzUsuńAniu, jesteś dobrym człowiekiem, pamiętaj o tym. Każdy z nas czasami ma gorsze dni, nie martw się na zapas. Cieszę się, że napisałaś i bardzo dziękuję za modlitwy. To dzięki nim mam ogromną siłę.
OdpowiedzUsuńWierz mi, że nie ma co podziwiać, trzeba dziękować, że człowiek ma szansę być dobrym.
Pozdrawiam Ciebie Aniu, całym sercem.