sobota, 19 października 2019

MONIA I GOSIA

Miesiąc październik jest bardzo trudnym miesiącem dla osób onkologicznych.
Cierpienie i ból wychodzą z każdego zakątka w domu. Taka trudna i ciężka pora...

Moje koleżanki, z którymi walczyłam kilka lat...odeszły niedawno...
Jestem smutna...czekam na telefon od nich, na smsa, nie potrafię myśleć, że już ich nie ma...

MONIA

Poznaliśmy się trywialnie. Na onkologii. Ja byłam po progresji, do dalszego planowania leczenia.
A Monia leżała po powikłaniach, złe leczenie na Hirszfelda. Niby rak jelita g1, niezłośliwy.
Płakała i panikowała. Wkurzyłam się na nią, bo cały oddział postawiła na nogi swoim użalaniem się nad sobą.

- Kobieto, weź się w garść. Wszyscy są tutaj z chorobami nowotworowymi.
Taki urok tego oddziału, a nikt tak się nie wydziera jak Ty.
- A Tobie co jest? Wyglądasz na zdrową.
- Oj wierz mi, gdybym była zdrowa, to biegałabym teraz z moimi dziećmi po podwórku
 i cieszylibyśmy się sobą.
- No tak, widzę wózek.
- Monika jestem.
- Aśka.

Takie było nasze pierwsze spotkanie. Dawno temu...Monia, gdybym wtedy wiedziała...
Wracam pamięcią, byłaś przerażona, zagubiona w tym wszystkim. A ja na Ciebie byłam zła.
Później zostałyśmy najlepszymi kumpelami na oddziale.
Pamiętasz, jak o północy Twój mąż nam lody dawał przez okno? taką wielka ochotę miałyśmy,
albo, gdy Twoja mama kotletów nam nasmażyła? Pamiętasz, prawda?

Albo jak próbowałaś nauczyć mnie palić Maryśkę, a ja nie potrafiłam się zaciągnąć i oddziałowa nas ścigała za smród? A Ty szybko tym moim wózkiem zaczęłaś mnie pchać, uciekałyśmy jak szalone
 po całym oddziale. Jedni nam kibicowali, inni się śmiali. Szalone byłyśmy Monia.
Każde badanie i chemię dostosowałyśmy do siebie, żebyśmy mogły się spotkać. Bo ja daleko miałam, A Ty pod ręką byłaś.
Później bardzo Ci się pogorszyło, nikt nie wiedział dlaczego. Hb poleciało na łeb, na szyję,
ciągłe biegunki. Przyjechałam specjalnie dla Ciebie na oddział. Byłaś słabiutka, ale ciągle szalona. Obiecałyśmy sobie coś...Monia...pamiętaj tam o mnie po drugiej stronie...nie zapomnij Monia...
Byłaś cudną mam dwójki chłopców, szaloną moją koleżanka...Tak mocno brakuje mi Twoich wiadomości...
W dniu, w którym dostałaś anielskie skrzydła napisałam do Ciebie ...nie przeczytałaś Monia..
.byłaś już bezpieczna w ramionach Jezusa...zdrowa, uśmiechnięta, szalona, jak zawsze...
Żegnaj szalona moja przyjaciółko...wspomnij czasami o mnie, bo w moim serduchu będziesz na zawsze, szaleńcze mały...

GOSIA

Poznałyśmy się dawno. Mieszkałyśmy na jednym osiedlu. Piękna , z pięknym i szczerym uśmiechem moja Gosia.
Od dawna walczyła z rakiem jelit. To ona wprowadzała mnie powolutku w zakamarki świata onkologicznego. Nie pokazała najgorszego, za to jestem Jej bardzo wdzięczna.
Pokazała natomiast, jak można dobrze i spokojnie żyć z guzami złośliwymi.
Nie panikować, czerpać z życia dobre chwile. Gosia...
Tak długo walczyłaś Gosieńko...odeszłaś cichutko w sali szpitalnej, choć chciałaś w swoim domku...
Kiedyś zawarłyśmy umowę Gosiu, pamiętasz ją?
Chwile przed odejściem ten sam scenariusz, niska hb, toczenie...
Jeszcze moja wiadomość, jak się czujesz po toczeniu, żadnej odpowiedzi.
Wtedy wiedziałam już...
Chciałaś żyć, kochałaś życie jak nikt inny, kogo poznałam.
Tak mocno kochałaś swoich chłopców.
Byłaś taka młoda, uśmiechnięta wiecznie.
Wybacz mi Gosiu moje błędy...Ty wiesz jakie.
Tak ciężko dojechać wózkiem do Twojego grobu, ale Ty wiesz, że myślę o Tobie często.


                     Jest mi tak trudno pogodzić się z Waszym odejściem dziewczyny,
że dopiero teraz mogłam o tym pisać.
Nigdy nie zrozumiem, że niektórzy odbierają sobie tak cenne życie, a inni są za szybko odbierani ze swoich rodzin, bo rak, bo choroba...

Dziękuję Bogu, że Was mi postawił na mojej drodze. Choć krótka ta nasza wspólna ścieżka była,
 to pozostały  mi piękne wspomnienia.

Nauczyłam się ogromnej pokory do życia, do choroby.  Nauczyłam się również,
 że można pięknie żyć z choroba nowotworową. Dziękować Bogu za każdy podarowany dzień.

Chyba przeszłam już te wszystkie fazy chorowania.
Pogodzenie się z tym wszystkim jest najtrudniejsze...ale ciągle próbuję...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz