Miałam kiedyś takie marzenie, że jak moja najstarsza córeczka będzie wychodziła za mąż, to zatańczę na jej weselu.
To marzenie pozostało tylko marzeniem...nie zatańczyłam...
Piękny miała ślub, cały przepłakałam, aż wszystko spłynęło mi na sukienkę.
Cały tydzień układałam sobie w myślach, co powiem młodym na błogosławieństwie. I co?
Przez dłuższy czas słowa nie mogłam wydobyć, wszystko ugrzęzło mi w gardle, łzy poleciały jak strumienie z prysznica.
Patrzyłam na moją Margolcię i widziałam tą małą dziewczynkę, z filuretnym spojrzeniem, ciemną czuprynką, błyskiem w oczkach. Patrzę na nią i zastanawiam się, kiedy ona wyrosła na taka śliczną kobietę, kiedy?
Odchodzi od nas, zakłada swoją rodzinę. Jakże trudno się z tym pogodzić, oj trudno.
Dopiero odbieraliśmy ją z porodówki, a Ona stoi przed nami i prosi o błogosławieństwo...dorosła, mądra, odpowiedzialna taka. Ostanie lata naszej walki z nowotworem zrobiły z niej osobę twardą, rzeczową, konkretną...
Tak bardzo chciałabym, żeby tego nie było, żeby miały beztroski czas dzieciństwa...nie udało się, los nas nigdy nie oszczędzał.
Dopiero sama wyszła z nowotworu jako dziecko...a teraz stoi i patrzy tymi wielkimi, czarnymi oczętami, aż serce ściska. Taka młodziutka, a już tyle przeszła.
Dopiero walczyliśmy o nią w Przylądku, a ona wyrosła na taką cudną i piękną dziewczynę.
'' Kochane dzieci, to Wasza miłość przyprowadziła Was tutaj, gdzie Wasze dwie piękne dusze spotkały się na wspólnej drodze. Błogosławię Was w Imię Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Niech Maryja zawsze otacza Was swoim płaszczem opieki i miłości. "
Dostaliśmy w darze syna Tomasza. Cieszymy się przeogromnie i życzymy mu wytrwałości z nami.
Wierzę, że jeszcze to, co dobre jest przed nami.
Bo nie może ciągle być źle, no nie może...
Dziękuję Ci Boże za sakrament małżeństwa. Za opiekę nad nami, za dobrych ludzi, których nam podsyłasz każdego dnia, za nasze dzieci - najpiękniejszy DAR.









Brak komentarzy:
Prześlij komentarz