Moje dzieci...
Są dla mnie wszystkim, co kocham. Od momentu, kiedy się dowiedziałam, że noszę życie pod sercem, byłam zawsze najszczęśliwsza. Mimo zamartwiania się na zapas o różne choroby, kolki ząbkowanie, to radość bycia mamą była ogromna. Każde z moich dzieci inaczej przychodziło na świat, ale każde z wielką miłością, tęsknotą i wdzięcznością dla Boga za przeogromny dar życia.
Byłam młoda, bardzo młoda, kiedy byłam w ciąży z Margolcią. Ludzie wytykali mnie palcami, źle o mnie mówili, wręcz w twarz mi pluli, że zaszłam w ciążę. Chodziłam wtedy do szkoły, groziło mi wydalenie, bo to taka ważna szkoła była. Miałam cudną wychowawczynię, która bardzo mi wtedy pomagała. Nawet dała mi wielką spódnicę na maturę, żeby nie było widać. Kochana Pani Danusia.
Nie miałam wtedy koleżanek, bo każda myślała, że się "zarazi" ciążą. Margolcie urodziłam mając niewiele jak dziewiętnaście lat. Była to moja największa miłość. Chciałam pójść na studia, nawet egzaminy zdałam, ale malutka bardzo się pochorowała. Ciągle przy niej czuwałam. Wtedy nic się dla mnie nie liczyło, tylko jej zdrowie. Chrzest w szpitalu, na szybo. Ale moja dzielna córeczka silna. Wyszła z tego paskuda i zdrowiała, każdego dnia było lepiej. Od urodzenia wykazywała silny charakterek. Do dzisiaj pamiętam jak ludzie źle życzyli, mi i Margolci, brzydkie słowa. Teraz bym pewnie płakała, ale wtedy byłam silna, patrzyłam na Mariki twarz i wiedziałam, że muszę być dla niej twarda. i byłam.
Kiedy Margola robiła pierwsze kroki, ja już wiedziałam, że noszę pod sercem kolejny cud.
Kochany od poczęcia. Choć wtedy nie było wiarygodnego usg, to wiedziałam, że będzie to mój kochany synek. Było mi trochę ciężko, bo jeden maluszek i za chwilę drugi. Ale mamusie to przecież supermenki, zawsze dają radę. Podczas pięknej wiosny przyszedł na świat Erwinek. Najpiękniejszy synek na świecie. Był bardzo grzeczny, ciągle by tylko spał i spał. Margolcia do żłobka, Junior przy piersi w domu. Kiedy troszkę podrósł poszłam do pracy. Musiałam odłożyć marzenia o studiach. Potrzebne były pieniądze na utrzymanie, na życie. Ale kiedy czekałam na umowę o prace, okazało się, że pod sercem tli się kolejne maleńkie życie.
Niesamowita radość, ale i przerażenie,
- jak damy sobie radę?
Kluseczka jest z ciąży bliźniaczej. Było ciężko i trudno. Ale kluseczka jest zdrowa i piękna.
Rodzeństwo przyjęło ją w swoje szeregi z wielka miłością, delikatnością, czułością.
To był najpiękniejszy czas w moim życiu. Cała trójka naszych dzieci dała nam wiele miłości, radości. Uczyliśmy się razem z nimi wszystkiego, uczyliśmy się życia.
Patrząc teraz w przeszłość widzę dlaczego Bóg dał mi tak szybko moje piękne dary. Mogłam je wychować, mogłam im pomagać, stawiać z nimi pierwsze kroczki, nosić na rękach, chodzić na wywiadówki, uczestniczyć w występach, jeździć na nartach, na rowerze...
Mogłam to wszystko z nimi robić i być szczęśliwa.
To prawda, Bóg już jest w naszej przyszłości, On wie...
Dlatego dziękuję Ci Ojcze za wszystko.
Gdybym miała jeszcze raz przeżyć to samo, mimo, że byłam taka młoda, obrażana przez ludzi
i stale krytykowana, to nie wahałaby się , ani sekundy.
Teraz, gdy są już duże, że zaraz będą same zakładały rodziny, mimo, że jestem chora, że to choroba śmiertelna, to bardzo się cieszę z tych darów Bożych. Najpiękniejsze, co mnie mogło spotkać.
Kiedyś tam spotkam swój mały dar , który nie zdążył rozwinąć swoich ziemskich skrzydeł.
Ale to kiedyś...
💚
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz