środa, 13 marca 2019

Dobrzy ludzie szybko odchodzą...
Niedawno rozpoczął się kolejny rok 2019, a trzy osoby z mojego otoczenia odeszły na drugą stronę.
Smutne to bardzo.
Ania, Grażynka, Robert.

Każda z tych osób została podesłana mi przez życie, abyśmy się gdzieś w drodze mogli poznać, porozmawiać. Smutny to czas dla mnie, dla ich rodzin. Ale gdzieś tam...tam po drugiej stronie oni są już wolni, szczęśliwi, zdrowi. Nie dosięgają ich choroby, ból czy cierpienie.
Tak po ludzku to żal i smutek pozostawili, ale gdyby tak spojrzeć w Niebo, to Oni wygrali, Oni teraz oglądają Tatę, rozmawiają z Nim, trwają w wiecznej miłości.
Pewna Pani podeszła na pogrzebie do mnie i mówi tak:
- No widzi Pani, każdy myślał,że to Pani pierwsza umrze, bo rak, wózek...A tu taka niespodzianka. Ludzie znikają jak w grze.
Dało mi to trochę do myślenia. A wiec tak o mnie myślą?
Jeszcze nigdy śmierć nie była tak blisko.

Rehabilitacja trochę została odroczona w czasie. Względy finansowe, ech, wszędzie liczy się tylko kasa i kasa.

Ostatnio często zostaje sama w domu, to nauczyłam się szydełkować ze sznurka.
Ciężko, bo i sznurek gruby. Ale spodobało mi się to rękodzieło. Zrobiłam już chodniczki, koszyczki, torebki, miseczki. Trochę dużo, wystarczy dla rodziny. Przy szydełkowaniu jest trochę nerwów, trochę radości.
Od niedawna w naszym domku zamieszkał kolejny piesek. Sunia, którą kluska nazwała Lizy. Szczeniak bardzo dokazuje i jest rozpieszczany przez wszystkich. Ale i tak ją kochamy. Jak wszystkie nasze zwierzątka. Najstarszy - to Chojrak, skończył 16 lat.

                Życie zaczyna się toczyć pomalutku, już bez leczenia i tych ciągłych wyjazdów do kolejnych szpitali. Nie wiem jeszcze tak do końca, czy się cieszyć, czy smucić. Guzy nadal sobie siedzą w rdzeniu, nadal nie chodzę. Ciągle mam strach w oczach, w duszy, gdzieś głęboko
w środku, że te guzy, które inhibitory częściowo zatrzymały rozhulają się i jeszcze bardziej zezłośliwieją.
Że to tylko kwestia czasu. Ale myślę, że to jest ten właśnie czas, który Szef mi daje do dobrego wykorzystania tutaj.
Ale co dobrego może dać od siebie osoba chora onkologicznie, sparaliżowana na wózku?

Czasami coś tam komuś pomogę, ale ciągle myślę, że lepiej, szybciej i korzystniej bym to zrobiła chodząc na nogach. Wszyscy myślą, że Aśka to już pogodziła się z inwalidztwem, tak długo już na wózku, ale to nieprawda. Ja ciągle tęsknie do chodzenia, tańczenia, do nart...jeszcze nie zapomniałam, jeszcze mam sny o chodzeniu. To znaczy, że mózg jeszcze pamięta. Ja zawsze staram się patrzeć do przodu, na przyszłość, ale są sprawy, które nie dają pójść do przodu, no są takie...moje nogi...


Kiedyś może tam, po drugiej stronie znowu je poczuje moje nogi...i zatańczę w ciemno - zielonej sukience z koronki...tam w Niebie...na pewno...

💚








1 komentarz:

  1. Proszę czytać Biblię. Żeby znaleźć się w Niebie trzeba oddać swoje życie JEZUSOWI i wyznać MU swoje wszystkie grzechy.Trzeba Go przrprosic i uczynić To PANEM swojego życia.Oddac MU swoje całe życie,dusze,ducha i ciało i podziękować Mu za to co zrobił dla nas na Kalwarii.Zaden człowiek ani ksiądz nie mogą nam odpuścić grzechów .Tylko ON. Mamy ukorzyc się za nasze grzechy a ON jest Miłosierny i wybaczy nam.JEZUS uzdrowil mnie z czerniaka.Nie miałam żadnych szans na życie a moja córkę z raka piersi.Niech Pani szuka JEZUSA.ON na Panią czeka tu na ziemi.
    Ściskam Panią bardzo serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń