czwartek, 7 kwietnia 2016

MORZE W POGORZELICY

Dzięki hojności rodziny mogłam wyjechać nad morze na dwa tygodnie.
Podróż była ciężka i trudna. Poradziłam sobie, w końcu jechałam nad upragnione morze wraz z całą rodziną. Marzenie..., które właśnie się spełniało. Mieliśmy piękne, skromne mieszkanko. Wszystko było cudowniejsze niż pokój szpitalny. Spałam cały dzień ze zmęczenia.
- Mamuś, mamuś, no obudź się wreszcie. Chodźmy przywitać morze.
- Kluseczko, nie mogę teraz. Z domku mogę wyjść dopiero po godzinie 16.00. Mamusia po radioterapii nie może przebywać na słońcu. Mam zabronione, bo mi poparzy skórę żabko.
- To bez sensu. To po co tutaj przyjechaliśmy?
- Kluska, możesz iść z nami. Posmażymy się na słońcu, wykąpiemy i wrócimy do mamy.
Starsza córcia przejęła inicjatywę.
- Z mamcią pójdziemy pod wieczór.
- A co mamcia będzie robiła przez cały dzień?
- Posiedzę w ogrodzie w cieniu i odpocznę moje Wy skarby.
Poszły te moje maleństwa nad morze. Ach, jak one porosły. Takie odpowiedzialne są za siebie.
Wróciły czerwone i spieczone jak raki. Ale jakie szczęśliwe.
Ogród był piękny w Pogorzelicy, siedziałam codziennie i odpoczywałam. Cieszyłam się każdą minutą tam spędzoną. Tak bardzo chciałam zatrzymać tamte chwile... Tak bardzo pragnęłam, aby czas się zatrzymał...Nie miałam siły nigdzie jeździć. Siedziałam i codziennie słuchałam, ileż to przygód miały moje maleństwa, co zobaczyły, co robiły. Mąż wyciągnął mi leżak rozkładany, kładłam się
i zasypiałam. Było mi dobrze, choć plecy bolały i cierpiałam, lecz moje myśli odpoczywały, ciało. Choć byłam bardzo słaba mąż z dziećmi zabrali mnie nad morze pod wieczór. Piękne, cudowne, rześkie. Brak słów co wtedy czułam. Zawsze kochałam morze. Zapach morza przenikał do moich nozdrzy, do wnętrza każdej komórki ciała. Wyzwolił we mnie takie endorfiny szczęścia, aż popłakałam się ze szczęścia.
- Dlaczego płaczesz mamcia?
- Synku, ze szczęścia.
- Nie rozumiem kobiet.
Mój nastolatek skwitował jednym zdaniem.
Moje szczęście w tej chwili było tak ogromne, że płakałam. Ale to były dobre łzy.
Zbliżał się dzień wyjazdu. Ciężko było opuścić Pogorzelicę, wioskę, która bardzo ciepło mnie przyjęła. Choć większość czasu przespałam, to czułam w sercu ogromną radość. Pierwszy raz od długiego czasu byliśmy razem, jako rodzina wspieraliśmy się, robiliśmy wszystko wspólnie. Na zawsze pozostanie w mojej pamięci jako wielka wspólna miłość rodzinna.
Ja już wiedziałam, że los szykuje mnie do kolejnego szpitala...
pogorzelica2

2 komentarze:

  1. Wspaniale,że udało się Wam zorganizować ten wyjazd.
    Jestem pewna ,że wspólne , szczęśliwe chwile , to przystanek , który pozwolił Ci zebrać myśli i siły przed dalszą walką...
    Następnym razem będziesz miała o czym opowiadać morzu ... (które też kocham)
    Pozdrawiam Joanno Ciebie i Twoją Rodzinę :) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Grażynko, tylko dzięki całej rodzinie zorganizowaliśmy ten wyjazd. Było cudownie, choć większość przespałam. Ale byłam przeszczęśliwa. Dzieci wypoczęły, należało im się, po takich ciężkich przeżyciach. Kocham morze, dodało mi sił.
    Dziękuję za pozdrowienia Grażynko.

    OdpowiedzUsuń