środa, 20 kwietnia 2016

RAK A NORMALNOŚĆ

Rezonans wykazał chwilowe uśpienie nowotworu. Ucieszyłam się. Dostałam zgodę od prof na rehabilitację taką intensywną w Aksonie we Wrocławiu. Super, ale koszty były bardzo duże. Moja córcia wpadła na fantastyczny pomysł, aby zorganizować koncert charytatywny dla swojej mamusi. Załatwiania, organizowania było co niemiara. Zgodziły się nasze głogowskie zespoły za darmo zagrać w Mayday. Była sprzedaż ciasta, licytacja i pierwszy wywiad. Nasi najbliżsi, znajomi
i głogowianie przyszli wesprzeć tak szczytny cel. Zebraliśmy na półtora miesiąca. cieszyłam się jak dziecko, choć brakowało na kolejne półtora miesiąca. Turnus miał być na trzy miesiące.
Z pomocą pospieszyła Kasia z Zumby z Mateuszem i zumbowicze. Kochane panie, które piekły ciasta do Gim 5 i które sprzedawała Sarka z koleżankami. Monia, która sama zorganizowała koncert
w naszym kościele i ksiądz, który nigdy takich imprez nie pozwalał. Wszyscy, kochani głogowianie, którzy pokazali jak wielkie mają serducha.
Nadal brakowało na rehabilitację. No cóż, trzeba było wziąć kredyt. Ale udało dokończyć się turnus.
AKSON
Przywitał mnie niezłym wyciskiem. Matko, jaka ja wróciłam do hotelu umęczona. Lecz
z dnia na dzień było coraz lepiej. Poprawiłam stabilizację, chód, mogłam samodzielnie stać i poruszać się z chodzikiem, później już z kulami. Ćwiczenia niezwykle trudne i ciężkie. Pot lał się strumieniami. Zmęczenie było ogromne, ale wiedziałam, że muszę, że płacę za to ogromne pieniądze, żeby jak najwięcej skorzystać. Byłam wymagającą pacjentką. W ciągu tych trzech miesięcy moja wydolność wzrosła prawie o 20%. To mega dużo na taką osobę niepełnosprawną jak ja. Pierwszy raz zaczęłam jeździć na rowerze dla niepełnosprawnych, och jak było trudno. Ale po paru niewypałach dałam radę.
BÓL
Ból nóg, pleców był duży. Codziennie się z nim zmagałam. Gdy wstawałam, kładłam się spać-ból to nieodłączny towarzysz. Jest zawsze ze mną, że niemal przyzwyczaiłam się do niego, jak do niechcianego przyjaciela. Podczas operacji zostały usunięte łuki żebrowe. Niby nic, ale ból
w żebrach jest taki, że ciężko wziąć głębszy oddech. Stopy pieką, jak bym chodziła po rozżarzonych węglach. Pomimo tego ciągłego bólu uśmiecham się, nauczyłam się znosić go
w pokorze. Biorę prochy, które zapisują lekarze, udający, że mnie leczą. Mam dzieci, męża, nie mogę rozczulać się nad sobą. Nie wiem ile czasu jeszcze mi tutaj zostało, dlatego chcę go na maksa wykorzystać. Chcę normalnie żyć, jak kiedyś. Choć czasami jest to niemożliwe, ze względu na wózek, to staram się na maksa.
PYTANIA
- Ale Ty nie wyglądasz, jak byś miała raka?
- A jak wygląda osoba chora na raka?
My onkologiczni wyglądamy normalnie, chcemy być normalni, choć pasożyt zżera nas od środka.
My onkologiczni, choć ból rozrywa nam duszę i serce staramy się prowadzić normalne życie.
My onkologiczni musimy dużo czasu spędzić, żeby przypominać osobę, którą kiedyś znaliście.
My onkologiczni nie zarażamy nowotworem, choć niektórzy tak myślą i nie podchodzą do nas.
My onkologiczni normalnie rozmawiamy, nie trzeba do nas krzyczeć ani udawać, że nas nie widzicie.
Nawet po radioterapii, chemioterapii staramy się normalnie żyć, bo tylko ta normalność pozwala nam wstawać codziennie z łóżka, prowadzić jakieś życie, zmagać się z mega bólem. A przede wszystkim ta normalność pozwala nam WALCZYĆ!!!
Jeżeli ktoś chciałby zobaczyć jak naprawdę wygląda osoba onkologiczna, niech zajdzie na onkologię i popatrzy jak zmagamy się z chemią. Jak cierpimy, gdy wypala nam żyły, jak zwracamy, łysiejemy, jak cierpimy...Nie można tego całego bólu opisać słowami. Ale wracamy po trzech dniach do domu, do rodziny i próbujemy żyć NORMALNIE. Do następnej chemii... Dlatego jak ktoś chce zobaczyć jak wygląda osoba chora na raka, to najlepiej na oddziale onkologii, gdzie toczymy prawdziwy bój.
Bo tu na zewnątrz, to zawsze będziemy NORMALNI.

12 komentarzy:

  1. Pani Asiu trzymam mocno za Panią kciuki. Chociaż osobiście nie znam Pani ale obserwuję od jakiegoś czasu Pani walkę. Również przyłączam się w pomoc finansową dla Pani. Pani Asiu wspiera Panią bardzo wiele osób i wszyscy jesteśmy z Panią.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani Joasiu, lepiej nie można ująć tego. Tylko my onkologiczni wiemy ile nas kosztuje normalność, walczymy nie tylko o zdrowe ciało ale i duszę. To jest chorobą na całe życie, nawet jeśli wyniki są pomyślne , to codzienne zmagania ze strachem pozostają. Cały czas myślami jestem z Panią. Wierzę, że Pani wygra. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Joasiu , ja doskonale wiem , jak to jest być onkologicznym.
    Według mnie , jesteście tą lepszą częścią społeczeństwa.
    Cichymi bohaterami .
    Dla nas -towarzyszących , to wielki zaszczyt być przy Was .
    Szansa na poznanie samych siebie.

    Po b. dramatycznych przejściach
    obiecałam sobie prywatnie, nie angażować się jakiś czas .
    Jednak Ty jesteś tak wyjątkowa ,że nie mogłam być obojętna.
    Ty wygrasz . Jesteś wspaniała !
    Jestem z Tobą Asiu <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno mi zebrać myśli i napisać coś sensownego. Leki, ból, zmęczenie... każdy ma swoje. a jednak chciałem dać znać, że jestem. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani Joasiu od niedawna Pani kibicuję. Mocno trzymam kciuki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pani Krystyno, z serca dziękuję. Dla mnie to ogromne wsparcie, a komentarze podnoszą mnie na duchu.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  7. To prawda. Jeżeli już mamy raka, to tańczymy z nim przez całe życie. Raz my prowadzimy w tym tańcu a raz to nowotwór nas prowadzi. Ale najważniejsze, żeby ten taniec, czyli nasze życie stale podtrzymywać na tyle, na ile możemy.
    Dziękuje za pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Grażynko kochana, tak mi bardzo miło, że wspierasz mnie. Ten komentarz sam przyciąga wzrok, jest taki doby i daje mi siłę. Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czarny, tak się cieszę, że się odezwałeś. Martwiłam się o Ciebie.
    To co oni Cię aż tak muszą szprycować? To coś poważnego?. Może można Ci w jakiś sposób pomóc, proszę, odezwij się.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pani Basiu, dziękuję. W tym blogu opisuję swoje emocje, codzienną walkę, bezradność, ponieważ nie zawsze można je wyrazić słowami. Ten blog, to rodzaj terapii.
    Cieszę się, że jest Pani ze mną.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana Joasiu, nie miałam pojęcia, że cię takie coś spotkało. Już nie pamiętam skąd cię znam ale na pewno z widzenia nie tylko. Tak myślę, że może chodziłaś do szkoły z moją córką Anitą Młynek obecnie Konkol. Jesteście w tym samym wieku. Strasznie wzruszyła mnie twoja historia i oburza nieudolność lekarzy. Dlaczego lekarze profesorowie medycyny radzą sobie z takimi problemami a nasi trzymają się sztywno procedur? Procedury i tak nie ratują życia, trzeba się wysilić i wyjść ponad to. Anitki mały synek też choruje na chor. nowotworową. Miał usuniętego guza mózgu, więc moja Anitka też zmaga się z problemem. Ale dosyć tych smutków, ze względu na chrobę malutkiego wnuczka zaczęłam szukać w internecie metod leczenia, które by nie były inwazyjne. SZukałam najpierw glejaka, bo taka była pierwsza diagnoza. I dokopałam się. Z tego wszystkiego polecam ci książki rosyjskich profesorów medycyny które sobie kupiłam przez internet. Iwan Nieumywakin - " ENDOEKOLOGIA ZDROWIA", " wODA UTLENIONA na straży zdrowia", SODA OCZYSZCZONA na straży zdrowia". Dwie z nich już przeczytałam i ci powiem kochana że jest nadzieja, ale trzeba wyjść poza to co u nas "normalne". Polecam też książkę "METODY OCZYSZCZANIA I REGENERACJI ORGANIZMU" autorka Olga Jelisiejewa również doktor nauk medycznych z wieloma specjalizacjami. Nieumywakin jest naturopatą z medycznym wykształceniem. Polecam ci też książkę " TERAPIE DOKTORA GERSONA". Jeszcze tu widzę w spisie na końcu książki zapowiedż książki autora Jewgienij Lebiediew " WYLECZ SIĘ Z RAKA" ale tego nie czytałam. Za to wysłuchałam kilku wykładów Jerzego Zięby na yutube który pozbierał wiadomości tych którzy potrafią wyleczyć człowieka z chorób tzw. nieuleczalnych. Gdzieś się natknęłam też na tytuł " wyleczyć nieuleczalne" ale nie czytałam. Jakbyś potrzebowała zabiegów " niekonwekcjonalnych" może byłabym ci w stanie pomóc. Na początek posłuchaj wykładów J. Zięby zanim zamówisz i dotrą do ciebie jakieś książki. Nie możemy do końca ufać tym który leczą ale wyleczyć nie potrafią. Pozdrawiam i życzę poprawy zdrowia i całkowitego wyleczenia :-)
    Ps. Mój wnuczek synek Anitki żyje choć zmaga się z padaczką, to dopiero niecałe 3 lata od operacji. Dwa tygodnie temu było pogorszenie, ale na razie wrócił do normy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ominęłam ważne słowo dotyczące profesorów medycyny o których piszę w 6 linijce; chodziło mi o to że rosyjscy profesorowie i lekarze potrafią wyleczyć, ale nie trzymają się sztywno "procedur" czyli tego za co wyrzucają nawet z pracy w polskich realiach, za wyleczenie z nowotworów a nie " leczenie" bez końca aż do zejścia.

    OdpowiedzUsuń